Taka oto kocia pięknota, o urodzie poczciwego dachowca i nieprzeciętnym charakterze, mieszka sobie u nas od jakiegoś czasu. I rozgląda się za domkiem ...
Jak do nas trafiła? To dość skomplikowana historia.
W wielkim skrócie to było tak:

Głodna i bezdomna Kicia przyplątała się do zaprzyjaźnionego warsztatu samochodowego. Panowie mechanicy zorganizowali jej tymczasowe lokum na zapleczu i nieźle ją odkarmili. Niestety, mimo najlepszych chęci, warunki mieszkaniowe Kici nie były optymalne. W ciągu weekendu, kiedy warsztat był zamknięty, Kicia również była zamknięta sama w jednym z pomieszczeń. A w ciągu tygodnia, kiedy panowie przychodzili do pracy, brama warsztatu stała otworem i Kicia miała od niej jakieś 5m do drogi krajowej. Bardzo ruchliwej drogi krajowej.
Kiedy zorganizowałam dla Kici zabieg sterylizacji, porozumieliśmy się też z szefem warsztatu, że poszukamy jej nowego domu, w którym będzie miała opiekę cały czas, a nie tylko w dni robocze.

I o dziwo, ten dom znalazł się niemal natychmiast. Dom zapowiadał się świetnie. Mądre podejście do kota i jego potrzeb. Duże doświadczenie w opiece nad kotami. Osiatkowany balkon. Lokalizacja na drugim końcu tego samego miasta. Ideał.
W czasie szczepień i badań jakie chciałam Kici wykonać przed oddaniem jej do adopcji, okazało się niestety, że Kicia wymaga jeszcze leczenia. Zainteresowany Kicią potencjalny Dom stały dostał informację o tej sytuacji i zadeklarował, że na Kicię poczeka.
Leczenie było długie, trwało aż 8 tygodni, i uciążliwe dla Kici. Powtarzałam jej jednak, że czeka na nią super nagroda w postaci wspaniałego domu na zawsze.
A kiedy leczenie się szczęśliwie zakończyło, okazało się, że czar prysł: dom stały zamilkł. Nie wiemy co się stało, czy to może jakiś wypadek losowy uniemożliwił im kontynuację rozmów o adopcji Kici?
Tak czy inaczej, Kicia znowu szuka domu ...
Przepiękne zdjęcia wykonała pro bono Magda Kasjaniuk.